Zamknij okno

Miecia zjedli bezdomni


Sympatyczny koziołek Miecio, który był ozdobą bożonarodzeniowej szopki przy jednym z bloków na osiedlu 650-lecia w Zgierzu i maskotką tutejszego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, nie żyje. Został przyrządzony na obiad przez bezdomnych, którzy mieli się nim opiekować.

- Kiedy się o tym dowiedziałem, zrobiło mi się bardzo przykro - mówi Bernard Zboiński, właściciel koziołka. - Miecio był niesamowitym rozrabiaką i mógł jeszcze dostarczyć zgierzanom wiele radości. Nie mam jednak żalu do bezdomnych, że go zjedli. W pobliżu mojego bloku kręci się wiele takich osób. Muszą być bardzo głodni, skoro wyjadają nawet odpadki ze śmietników.

Miecio został sprowadzony do Zgierza dwa lata temu. Razem z królikami, kurkami, kaczkami i gołębiami tworzył żywy wystrój osiedlowej szopki bożonarodzeniowej. Pisały o nim gazety, pokazywała telewizja. Po świętach Miecio zamieszkał w domku z dykty, zbudowanym przez właściciela. Żeby mu się nie nudziło, właściciel sprowadził mu towarzyszkę, kozę Paprocką.

- To była bardzo zgrana para - mówi B. Zboiński. - Niestety, Miecio był o Paprocką tak zazdrosny, że stał się agresywny. Nikomu nie pozwalał zbliżyć się do ich domostwa. Od razu nastawiał rogi. Po skargach mieszkańców zdecydowałem się odseparować go od Paprockiej. To jednak jeszcze pogorszyło sprawę. Mietek przez kilka nocy tak beczał, że nikt w okolicy nie mógł spać.

W styczniu 2003 roku właściciel przekazał capa na licytację WOŚP i... sam go odkupił za 150 złotych. Miecio powrócił na osiedle i zamieszkał w piwnicy jednego z bloków. Przez całą zimę ciężko pracował w zaprzęgu ciągnącym sanki. Przejażdżki te były jedną z atrakcji dla dzieci spędzających zimowe ferie w mieście.

Kiedy Mietek poczuł wiosnę, urwał się z uwięzi i ubrany w charakterystyczną czapeczkę WOŚP ruszył w Polskę. Policyjny patrol zauważył go nocą przy jednym z barów piwnych i... zaaresztował. Miecio wybił bowiem w barze szybę (za którą potem jego właściciel zapłacił). Kozioł do samochodu się nie mieścił, więc telefonicznie wezwano właściciela do odebrania zguby. Nie wiadomo, czy Miecio napił się piwa, bo policjanci nie wiedzieli, jak zmusić go do dmuchnięcia w alkomat.

Ostatnio Mieciem zainteresowało się Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami.
- Dostałem ostrzeżenie, że kozła nie można trzymać przed blokiem i muszę się go pozbyć - mówi Bernard Zboiński. - W związku z tym, oddałem go pod opiekę bezdomnym koczującym w pobliskim ogrodzie.

- Był uparty i ciągle nam uciekał, a my byliśmy tacy głodni... - żali się pan Stachu, który miał zajmować się Mietkiem. - Gdybym wcześniej znał historię Miecia, na pewno koziołek nie trafiłby do kotła.

Na podst. "Express Ilustrowany" z dn. 27.08.2004 r.

Data publikacji: 2004-08-27 12:43

.(c) 2000-2002 Urząd Miasta Zgierza. Wszelkie prawa zastrzeżone.